wtorek, 21 lutego 2012

Gej, luj i drwal z mroczną tajemnicą

Nie mam najmniejszego pojęcia, dlaczego kolejny raz blogger zmienia mi rozmiar i krój czcionki. Wieczorem postaram się temu zaradzić.
Edit: Po wielu próbach ciągle nie udaje  się naprawić...

Michała Witkowskiego przedstawiać nie trzeba. Wszak za sprawą swojej twórczości, zwłaszcza głośnych powieści powieści Lubiewo [Korporacja Ha!art, 2005] oraz niepozostającej w tyle Margot [Świat Książki, 2009], stał się jedną z lepiej rozpoznawalnych i popularnych postaci sceny literackiej ostatnich lat. Jego najnowsza powieść pt. Drwal również cieszy się sporym powodzeniem, a także doczekała się pochlebnych opinii krytyków i recenzentów. Książka ta zaskakuje nie tylko świadomością językową oraz nowoczesnym i w miarę możliwości gatunkowych nowatorskim podejściem do spraw formalnych (ostatecznie trudno ją jednoznacznie sklasyfikować), ale również autoironią i nieprzeciętnym humorem.

Tytułowy Drwal, jak dowiadujemy się w pierwszej części, to mężczyzna w sile wieku mieszkający samotnie w lesie. Główny bohater, a zarazem narrator – Michał Michaśka Witkowski jest homoseksualnym pisarzem-celebrytą poszukującym inspiracji wśród głuszy i tzw. prostego ludu – wspomnianych odludków, pseudokibiców, opuszczonych miejsc, niekiedy również światka przestępczego. Zmęczony życiem w stolicy co jakiś czas wybiera się w podróż-poszukiwanie czegoś, co mogłoby przydać się do prozy. Tym razem wybrał leśniczówkę gdzieś pomiędzy Międzyzdrojami a Lubiewem (a jakże!). Nie mógł trafić lepiej... Próbując dowiedzieć się czegoś o człowieku, u którego przyszło mu spędzać kilka dni tuż po sezonie letnim, trafia na trop zagadki kryminalnej, w którą okazuje się być zamieszana spora część lokalnej ludności. Pisarz stara się dowieść prawdy, przy okazji wplątując w aferę m. in. lokalnego, jak sam go nazywa, luja (młodego, właściwie bezdomnego kibola po przejściach) imieniem Mariusz, którego dość szybko obdarza głębokim, acz trudnym do sprecyzowania uczuciem, traktując go niekiedy jak syna, a dosłownie chwilę później jak potencjalnego partnera. Michał poznaje również lokalną prostytutkę, podstarzałego taksówkarza Wojtka, strażnika okolicznego, nieczynnego ośrodka wypoczynkowego oraz co najmniej kilka innych fascynujących osób o barwnych osobowościach. Nieprzypadkowo intrygujące okazują się nawet personalia kolejnych postaci (np. Jadwiga Parszywa, Rozklekotany czy Doktor Piotr (ewidentne nawiązanie do noweli Żeromskiego!).

Istotna zdaje się autorska gra z czytelnikiem. Witkowski w bardzo sprawny sposób miesza elementy konwencji diarystycznej (np. poprzez nadanie bohaterowi prywatnych danych czy też drwiny z codzienności rozpoznawalnej twarzy i znanego nazwiska), z powieścią obyczajową i kryminalną. Mimo wszystko czytający nie zostaje wyprowadzony w las, bowiem całość prezentuje na tyle ciekawie, że fabuła dosłownie wciąga czytelnika w wir zdarzeń, znaczeń i wszelkiego typu aluzji, a jednocześnie Drwal zachowuje znamiona spójności, a nawet pewnego rodzaju wiarygodności niezbędnej do podążania za myślą autora bez zakłóceń i zgrzytów. Zdecydowanie również tą publikacją daje autor świadectwo kunsztu stylistycznego. Narracja wyróżnia się bogatym, żywym językiem, a dialogi nawet przez chwilę nie sprawiają wrażenia wymuszonych. Ostatecznie dzięki zachowaniu logiki i pewnego rodzaju wiarygodności zdarzeń, ale również żywego tempa w wielowarstwowej opowieści, czytelnik bez problemu może podążać za myślą narratora.

W tym momencie wypada postawić kilka zasadniczych pytań: co prócz (niewątpliwej) rozrywki może książka zaoferować ambitnemu czytelnikowi? Dla kogo i po co jest napisana? Zapewne znajdą się osoby forsujące tezę, jakoby twórca celowo wybrał wszelkie możliwe nośne (popularne) motywy, które w połączeniu miałyby po prostu robić wrażenie, tworzyć powieść chętnie czytaną i komentowaną. Poza wszystkim wątek kryminalny (a więc oficjalny szyld powieści) jest raczej banalny. Natomiast inni powiedzą zapewne, iż autor zwyczajnie korzysta ze swojego talentu, wypuszczając na rynek wydawniczy towar nieprzeciętny i frapujący, a jednocześnie na wskroś ponowoczesny i nie ma w tym niczego złego. Wszak efektem nie jest kolejny tandetny wytwór wulgarnej posmoderny, ale zabawa kontekstami, która wciąga nie tylko piszącego (jak to niestety bywa w ostatnich latach bardzo często), ale również czytającego. Obie grupy mają rację. Witkowski wie, jak napisać powieść nie tylko poczytaną, ale naprawdę godną uwagi (co oczywiście nie zawsze jest równoznaczne, a przykłady mnożą się na listach bestsellerów) i potrafi z tej wiedzy korzystać, posługując się całkowicie odrębnym, pasjonującym stylem. Nie można odmówić autorowi Lubiewa zarówno świeżości, lekkości pióra jak i twórczej dojrzałości oraz stabilnego, wypracowanego warsztatu. Nawet drobne podobieństwa do twórczości Michela Houellbecqa czy Witolda Gombrowicza dodają jedynie smaku i polotu, nie będąc tępym naśladownictwem, ale po prostu celnym wykorzystaniem, a nawet ośmielę się powiedzieć: pisarstwem z podobnej ligi. Zapewne w przyszłości Michał Witkowski będzie miał jeszcze wiele do zaoferowania czytelnikom, a sam Drwal niewątpliwie godny jest polecenia każdemu, kto ma ochotę na spotkanie z literaturą pobudzającą wyobraźnię, skłaniającą do refleksji nad sobą, otaczającym światem oraz literaturą, a jednocześnie niepopadającą w skrajności; słowem książkę zarówno nieschematyczną jak i niewydumaną, a wszystko w odpowiednich proporcjach.

Zupełnie na koniec warto jeszcze wspomnieć o drobnym fabularnym szczególe: otóż cała trójka głównych bohaterów lubuje się w nowinkach technicznych (Robert – właściciel domku głośno temu zaprzecza, a jednak ogląda sitcomy na przenośnym odtwarzaczu DVD i posiada zdjęcia zapisane cyfrowo). Otóż „Drwal” jest również dostępny w formie audio, zatem powinien ucieszyć też grono pasjonatów tego nośnika. Pozostaje jedynie życzyć miłego słuchania. Tudzież czytania, przecież (na całe szczęście!) społeczeństwo składa się również z tradycjonalistów. 

Michał Witkowski, Drwal, Świat Książki, 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Starsze teksty